lipca 02, 2018

"Czasami kłamię" - Alice Feeney



Nazywam się Amber Reynolds. Są trzy rzeczy, które powinniście o mnie wiedzieć:
Jestem w śpiączce.
Mój mąż już mnie nie kocha.
Czasami kłamię.
Sterylne warunki sali szpitalnej. Specyficzny zapach, który kojarzy się z chorobą, śmiercią i nie wzbudza absolutnie żadnych pozytywnych emocji. Słyszysz charakterystyczny dźwięk respiratora, dzięki któremu znajdujesz się jeszcze na tym świecie. Do Twoich uszu docierają odgłosy rozmów lekarzy, pielęgniarek, najbliższych. Doskonale rozumiesz co mówią, zwracają się do Ciebie, trzymają Cię za rękę. Czujesz ich obecność, ale pod powiekami masz tylko ciemność, a jedyne, czym możesz dysponować, to obrazy podsuwane Ci przez Twoją własną wyobraźnię. Chcesz się odezwać, krzyczeć, tłumaczyć, zadawać pytania, ale z Twoich ust nie dobywa się żaden dźwięk. Czujesz w gardle rurkę, która powoduje uczucie dyskomfortu. Chcesz się skontaktować ze światem, ale jest to niemożliwe. Do tego masz lukę w pamięci, a natrętne ślady wspomnień nie chcą dać Ci spokoju. Straszne, prawda?

Tak właśnie czuje się Amber Reynolds. 35 letnia prezenterka radiowa, która w Święta Bożego Narodzenia uległa wypadkowi, w wyniku którego znajduje się w szpitalu, do tego jest w śpiączce, balansując na krawędzi jawy i snu. Obrażenia na jej ciele są jednak niejednoznaczne, sugerują, że to co się stało mogło wcale nie być niefortunnym zbiegiem okoliczności. A co gorsza, bardzo możliwe, że w całą sprawę uwikłany jest Paul, mąż Amber. Chociaż, już na samym wstępie dostajemy informację, że w małżeństwie głównej bohaterki źle się dzieje. Jest jednak znacznie większy problem. Bo choć Amber nie może się nawet poruszyć, leży przykuta do szpitalnego łóżka, całkowicie oderwana od rzeczywistości, jej umysł nie odpoczywa ani przez chwilę. Kobieta nie pamięta nic z tego feralnego popołudnia. Nie wie co się stało, jak do tego doszło i kto był w to zamieszany. Na podstawie strzępek rozmów, Amber zaczyna odtwarzać, krok po kroczku, wydarzenia, które miały miejsce kilka dni przed zdarzeniem i w sam świąteczny wieczór...




Bohaterkę poznajemy na trzech etapach, w ciągu trzech różnych okresów jej życia. Mamy opis myśli i tego wszystkiego, co dzieje się w głowie Amber podczas pobytu w szpitalu (teraz). A więc dogłębna analiza kolejnych pojawiających się faktów, ich przenikanie i swoiste powiązania. Analizujemy zdarzenia sprzed wypadku, pojawiające się jako retrospekcyjna podróż w przeszłość (wtedy). Możemy z bliska przyjrzeć się Amber mężatce, jej relacjom z Paulem i co tak właściwie dzieje się w jej małżeństwie. Chodzimy razem z nią do pracy, gdzie swoją drogą też nie dzieje się najlepiej. Cóż, praca w radiu, w otoczeniu samych kobiet, z których żadnej nie może nazwać przyjaciółką (no dobrze, poza jedną...), do tego zawirowania z despotyczną przełożoną, momentami bywa ciężko. Dochodzi do tego wszystkiego jeszcze relacja z siostrą, bardzo specyficzna, pogmatwana i kompletnie niejednoznaczna. Trzeci okres, w który mamy wgląd, to absolutny powrót do przeszłości. Dzienniki z roku 1992, kiedy Amber ma 10 lat (przedtem). Niesamowicie intymna historia opowiadana z perspektywy małej dziewczynki niejednokrotnie zadziwia i wprawia w osłupienie. I właśnie w tych opowieściach kryje się sekret, który ma swoje odzwierciedlenie w przyszłości...


Powiedziałaś komuś?
Złe rzeczy przytrafiają się skarżypytom.

Powolne zbieranie wszystkich pojawiających się informacji w spójną całość okazuje się dla Amber piekielnie trudnym zadaniem. I bynajmniej nie chodzi tu tylko o luki w pamięci. No właśnie, o głównej bohaterce wiemy coś jeszcze, sama nam przecież o tym powiedziała. Amber czasami kłamie. I jest to fakt kluczowy w tej historii. Niczego bowiem, czego dowiadujemy się na kolejnych kartach powieści, nie możemy być do końca pewni. Ciężko jest zaufać osobie, która już na wstępie zasiała w nas ziarno niepokoju. I nawet jeśli już nam się wydaje, że wiemy co się za chwilę wydarzy, albo jesteśmy przekonani, że rozwiązaliśmy już całą zagadkę, okazuje się, że białe nie do końca jest białe, że zostało splamione tak mnogą ilością odcieni szarości, że w niektórych miejscach zaczyna się robić czarne. To trochę tak jak ze sztuczką iluzjonisty. Patrzysz uważnie, by nie dać się zwieźć a koniec końców i tak oglądasz królika wyciąganego z czarnego cylindra.


Ludzie uważają, że dobro i zło to przeciwieństwa, ale są w błędzie - to tylko lustrzane odbicia widoczne w potłuczonym szkle.

"Czasami kłamię" to niesamowita historia, która stanowi jedną, ogromną sieć kłamstw. A gdy już się w nią wpadnie, ciężko jest się wydostać. Sposób, w jaki skonstruowana została fabuła budzi we mnie szacunek dla autorki. Nie raz uśmiechnąłem się w duchu na fakt, jak to zostałem wyprowadzony w pole, jak dałem się omamić. Zdarzyły się takie dwa fragmenty, które musiałem przeczytać kilka razy, by w pełni uświadomić sobie, czego się właśnie dowiedziałem. Cudowna jest też ta niemożność przewidzenia zakończenia. No konia z rzędem i rękę księżniczki temu, komu się to uda.
Wspaniale wciąga i pochłania bez reszty, a chęć poznania prawdy, jaką wykazuje Amber, staje się również naszym pragnieniem. Połknąłem w dwa wieczory i nadal o niej myślę. Miesza w głowie, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Dramat psychologiczny, jakiego dawno nie czytałem. Jeżeli tylko będziecie mieli okazję, koniecznie sięgnijcie po "Czasami kłamię". Tylko pamiętajcie o jednym, miejcie oczy szeroko otwarte. Amber Reynolds czasami kłamie...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Szafa Bubu , Blogger